W pewien piękny długi weekend dwa lata temu odwiedziliśmy jeden z najpiękniejszych zakątków tego kraju, i zarazem jeden z moich ulubionych – Cotswolds.
Cotswolds jest pasmem wzgórz wapiennych we wschodnio-centralnej Anglii, to stąd wypływa Tamiza i tu wydobywa się charakterystyczny wapień, żółto-miodowy kamień z którego zbudowane są wioski tego regionu. W Anglii wiele jest urokliwych krajobrazów a region Cotswolds ze swoimi kamiennymi wsiami, wiejskimi pałacami, ogrodami i zielonymi, łagodnymi wzgórzami na których pasą się owce oferuje ich całe mnóstwo. Z uwagi na te walory krajobrazowe, ilość zabytków i liczne ślady kultury megalitycznej odnajdywane na tym terenie Cotswolds stało się strefą krajobrazu chronionego.
Zapraszam zatem na wycieczkę do Cotswolds! …..
Zanim jednak opowiem wam które według mnie miejsca są tu naprawdę warte odwiedzenia musicie wiedzieć że w średniowieczu, dzięki handlowi wełną lokalnej rasy owiec – Cotswold Lion z krajami europejskimi, region ten stał się bardzo bogaty. Za pieniądze z handlu wybudowano wtedy wiele kościołów tzw. kościołów “wełnianych” stojących do dziś. Najbardziej udaną erą handlu wełną były lata 1250–1350 kiedy znaczna część wełny była sprzedawana włoskim kupcom.
Wzgórza Cotswold zajmuje 2040 km2 i są drugim co do wielkości chronionym krajobrazem w Anglii. Jego granice mają około 40 km szerokości i 140 km długości, rozciągają się na południowy zachód od Stratford-upon-Avon i na północ od Bath. Nic dziwnego więc że obszar ten przyciąga bogatą śmietankę towarzyską kraju, która często wybiera Cotswolds na wakacje i kupuje tu domy na emeryturę.
Naszą wycieczkę odbyliśmy z przyczepą kempingową i zatrzymaliśmy się na jednym z najładniejszych kempingów na jakim byliśmy, obsadzony wysokimi trawami zapewniał prywatność i był świetnie wyposażony. Były tam też miejsca namiotowe więc jeśli ktoś jest zainteresowany mogę podać namiary.
PAINSWICK
Pierwszego dnia odwiedziliśmy jedno z wielu sennych, historycznych miasteczek, znane dawniej jak i większość miast regionu z handlu wełną. Painswick, leżące w środkowo – wschodniej części Cotswolds jest niewielkie, ale urocze; z wiekowymi domami zbudowanymi z lokalnego miodowego piaskowca z pobliskiego kamieniołomu. Część z tych budynków należy do National Trust, organizacji opiekującej się zabytkami.
Nazwy domów nawiązują do ich historycznych związków z wełną, domki zwane Wełniana Chatka nie są rzadkością. Dawniej wiele z nich miało izbę na strychu gdzie kobiety przędły wełnę. Uliczki miasteczka też noszą kojarzące się z wełną nazwy.
Na ulicy Bisley Street w w zabudowie z XIV wieku znajdziecie dwa egzemplarze tak zwanych “oślich” drzwi. Szerokie właśnie na tyle żeby osiołek z przytroczonymi koszami pełnymi wełny mógł przez nie przejść :).
Ciekawym miejscem jest też kościół Św Marii którego najstarsza część pochodzi z XIV wieku i otaczający go cmentarz. Znajdują się tu rzadko spotykane grobowce w formie kamiennych skrzyń tak zwane chest tombs. Lokalny folklor mówi że na cmentarzu jest 99 cisów, a setny cis zawsze zostanie wyrwany przez diabła. Ostatnie liczenie drzew pokazuje jednak że folklor folklorem a na cmentarzu jest ich ponad sto:)
Zaraz za murem cmentarza stoją dyby, nie byle jakie bo XVII – wieczne, żelazne dyby nożne, bardzo rzadkie; podobno oprócz tego egzemplarza istnieje jeszcze tylko jeden.
OGRÓD PAINSWICK
Obok Painswick, znajduje się wart odwiedzenia ogród w stylu rokoko. Jedyny taki oryginalny ogród w Wielkiej Brytanii. Zaprojektowano go w połowie XVIII wieku jako ogród przyjemności i zabawy dla Benjamin’a Hyett’a i jego gości.
Ogród zaprojektowano tak aby spełnił rolę placu zabaw dla dorosłych. Ma zaskakiwać i rozwijać wyobraźnie, sporo tu różnych budynków w których zapewne zdarzały się potajemne schadzki kochanków, można się tu zagubić i ukryć wśród bujnej roślinności ogrodu. Jednym z kilku tzw. “follies” czyli ogrodowych budynków jest stylowy i ekscentryczny czerwony domek stojący na szczycie doliny w której położony jest ogród. Budynek urzeczywistnia wszystkie założenia stylu rokoko w sztuce. Obecnie odbywają się tu śluby a poddasze zamieszkują nietoperze. Jedynym budynkiem w ogrodzie który miał prawdziwe przeznaczenie jest gołębnik – potężna wieża w której u góry hodowano ptaki jadane we dworze a w dolnej kondygnacji trzymano bydło. Stąd też widać w oddali pałac do którego przynależał ogród. Pałac obecnie jest własnością prywatną nieudostępnianą do zwiedzania. Cześć ogrodu pokrywa las w którym mieszkają między innymi nieuchwytne borsuki. Na ścieżce jest mnóstwo dziur wykopanych nocą przez te zwierzaki.
W ogrodzie jest nawet niewielki basen, a w warzywniaku chyba jest wszystko co potrzeba aby zrobić pyszne menu dla domowników i gości. Ciekawym dodatkiem do ogrodu jest labirynt z żywopłotu, chętnie więc się w nim zgubiliśmy, było przy tym mnóstwo śmiechu i chyba o to własnie chodziło twórcom ogrodu. Ogrody rokoko spełniały funkcje sceny teatralnej, nie miały zachwycać różnorodnością roślin więc nie znajdziemy tu rzadkich okazów. Ogród był tylko pięknym tłem do ekscentrycznych dekadenckich przyjęć.
Muszę się przyznać że uwielbiam ogrody, zwiedziłam ich już kilkadziesiąt ale ten wspominam szczególnie mile, może dlatego że po prostu dobrze się tu bawiłam, zamiast podziwiać i zachwycać się wypielęgnowanymi rzadkimi kwiatami jak to zwykle bywa w ogrodach, po prostu fajnie spędziłam czas na powolnym spacerze.
Wychodząc z ogrodu można kupić warzywa i kwiaty w nim wyhodowane. Część roślin z warzywnika wykorzystywana jest do przygotowania potraw w ogrodowej restauracji.
BAJKOWA WIOSKA BIBURY
Z ogrodu pojechaliśmy prosto do wioski a właściwie przysiółku Bibury. Niedaleko kościoła stojącego na uboczu, znajduje się najbardziej chyba znane miejsce w Cotswolds – Arlington Row. Domki wzdłuż Arlington Row zbudowano około 1380 roku jako skład klasztorny wełny, a w XVII w przekształcono je w chaty tkackie. Obecnie część z nich należy do National Trust a część jest w prywatnych rękach.
Przylegająca do Arlinton Row, podmokła łąka zwana Rack Isle, dawniej używana była do suszenia na stojakach umytej wełny. Łąka jest domem dla wielu ptaków i kwiatów np wodnych storczyków. Wioska jest naprawdę bajkowa, oprócz Arlington Row jest tu też stary młyn obecnie będący hotelem, przez Bibury płynie rzeka, a w stawach hodowlanych można zjeść smacznego pstrąga. Wioska jest tłumnie odwiedzana a największą grupę turystów stanowią Chińczycy, wygląda na to że dla nich odwiedzenie Bibury jest obowiązkowym punktem wycieczki.
BURTON – ON – THE – WATER
Popołudnie spędziliśmy w Bourton – On – The – Water. Miasteczko jest pięknie położone nad rzeka Windrush płynącą przez jego centrum. Przez rzekę przerzuconych jest kilka kamiennych mostków. W ciągu dnia dzieci bawią się w wodzie a stoliki w okolicznych kawiarniach zajęte są przez turystów. Wieczorem zapada tu błoga cisza i miasteczko prezentuje się z goła inaczej.
W mieście warto pójść do muzeum miniatur gdzie znajduje się replika całego Bourton w skali 1:9, w której jest też replika repliki :). Domki zbudowane są z kamienia, są tu też mini drzewa no i oczywiście rzeka Windrush.
WIDOKOWY SPACER PO OKOLICZNYCH PRZYSIÓŁKACH
Po przejściu głównymi uliczkami miasta zostawiliśmy je z tyłu i poszliśmy w kierunku wioski Lower Slaughter. Minęliśmy romantycznie położony młyn w Bourton obecnie przerobiony na prywatną rezydencje. Po drodze częstowano nas jabłkami 🙂 To zwyczaj na angielskiej wsi, jeśli gospodarz ma za dużo owoców, dzieli się nimi z wędrowcami 🙂
W miasteczku Lower Slaughter znajduje się XIX -wieczny młyn wodny, a brzegi rzeki Windrush łączy kilka kamiennych mostków. Wędrówka przez miasteczka, łąki i przysiółki trwała około dwóch godzin i był już późny wieczór kiedy wróciliśmy szlakiem do Bourton.
CHIPPING CAMPDEN
Kolejny dzień, kolejna wycieczka. Tym razem jedziemy do Chipping Campden, prawdopodobnie najładniejszego miasteczka w Cotswold. Chipping Campden jest niewielkie, przez jego historyczne centrum przebiega elegancka główna ulica zwana Hight Street przy której stoją budynki z XIV -XVII wieku. Najstarszym domem w miasteczku jest XIV- wieczny Gravel House.
Nazwa “Chipping” pochodzi ze staroangielskiego cēping, oznaczającego rynek. Miasteczko było w średniowieczu centrum handlu wełną. Na głównej ulicy stoi XVII -wieczna hala targowa w której podobnie jak dawniej choć już tylko dla podtrzymania tradycji handluje się wełną. Z głównej ulicy wchodząc przez bramy prowadzące jakby na podwórko, tak naprawdę przechodzi się na kolejne uliczki miasteczka. Niedaleko od centrum stoi okazały kościół św. Jakuba, najwspanialszy przykład tak zwanych wełnianych kościołów, zbudowanych z datków od bogatych kupców wełny. Obok stoi brama do nieistniejącego już dworu Campden.
Naprzeciwko kościoła stoją Almshouses, domy komunalne zbudowane na początku XVII-tego wieku przez bogatego kupca wełny Sir Baptist’a Hicks’a. Za ówczesne 1000 funtów powstał dom w którym mieściły się mieszkania dla sześciu ubogich mężczyzn i sześciu ubogich kobiet. Do dziś mieszkają w nich miejscy utrzymankowie. Po drugiej stronie ulicy zobaczycie ciekawostkę; wybetonowane wgłębienie będące myjnią dla kół karet.
WIEŻA BROADWAY, SZALEŃSTWO PROJEKTANTA OGRODÓW
Po zwiedzeniu miasteczka pojechaliśmy w dość osobliwe miejsce. Wieża Broadway jest pomysłem chyba najbardziej znanego projektanta krajobrazu z XVIII wieku, Capability Brown’a. Jego wizja została urzeczywistniona przez architekta Jamesa Wyatta na zlecenie George’a William’a, 6-tego hrabiego Coventry w 1798 roku.
Wieże postawiono, na wzgórzu z którego roztacza się widok na łagodne pagórki krajobrazu Cotswold. Jest przykładem neogotyckiej architektury ogrodowej. Wewnątrz znajduje się muzeum o tematyce wojennej można też wspiąć się na taras widokowy na jej szczycie.
WĘDRÓWKA DOLINĄ WINDRUSH
Teren jest wprost idealnym miejscem na wędrówki więc wieczorem tego dnia wyszliśmy na szlak przez dolinę Windrush mijając typowe wioski regionu. Trasa wiodła przez Asthall, Swinbrook oraz Burford. Minęliśmy też miejsce nieistniejącej już średniowiecznej wioski Widford po której pozostał jedynie kościół Św Oswalda.
Po dojściu do Burford okazało się ze autobus w niedziele nie kursuje więc z 7 km zrobiło nam się pewnie około 13, bo musieliśmy drogę powrotną pokonać na piechotę 🙁 Widoki pól Cotswolds w świetle zachodzącego słońca wynagradzały trud wędrówki. Pamiętajcie więc żeby zawsze sprawdzić opcje powrotu jeśli wychodzicie na szlak.
PAŁAC BLENCHEIM
W poniedziałkowy poranek opuściliśmy pole kempingowe a w drodze do domu pojechaliśmy zwiedzić Pałac Blencheim. Pałac znajduje się już poza granicą Cotswolds ale powinien znaleźć się na liście “must see” każdego fana historii najnowszej bowiem w tym pałacu urodził się premier Wielkiej Brytanii, Winston Churchill. Na miejscu okazało się że pałac otacza potężny park w którym odbywał się zlot starych samochodów.
Na olbrzymim obszarze parku znajdują się między innymi duże jeziora, największy w Anglii labirynt z żywopłotu i motylarnia. XVIII- wieczny Blenheim jest pałacem pomimo że nie należy do królowej. Stanowił podarunek dla Johna Churchilla, pierwszego księcia Marlborough od wdzięcznego narodu za zwycięstwa w czasie wojny o sukcesję hiszpańską z Francją i Bawarią, zwłaszcza w bitwie pod Blenheim.
Pałac został zaprojektowany w stylu barokowym, co jest rzadkością w Anglii. Łączy w sobie funkcje domu mieszkalnego, mauzoleum i pomnika narodowego.
Ceny za wejście do pałacu wydały nam się o wiele za wysokie (27 funtów za osobę, https://www.blenheimpalace.com/tickets-booking/tickets/) więc zdecydowaliśmy że nie wejdziemy do środka. Zostaliśmy w ogrodach a i tak nie wystarczyło nam czasu żeby je wszystkie obejść… Żeby zwiedzić pałac w środku i przejść przez wszystkie ogrody potrzebujecie cały dzień.
Na tym zakończyliśmy naszą pierwszą wyprawę w ten rejon. Cotswolds nas zauroczyło i niedługo potem pojechaliśmy tam znowu ale to już temat na kolejny wpis. Bawcie się dobrze zwiedzając ten bajkowy region Anglii.