Kornwalia ma tak wiele do zaoferowania turystom że właściwie trudno jest wybrać spośród mnogości atrakcji które na nas czekają. Podczas gdy miejsca takie jak ogrody, muzea, kopalnie (trzeba pamiętać o górniczej przeszłości regionu) nie należą do najtańszych, piękno krajobrazu, majestatyczne skały, plaże, wspaniałe miasta i parki narodowe dostępne są dla każdego za darmo.
Pisałam już wcześniej o kilku wyjątkowych miasteczkach i wioskach rybackich ale dziś chciałabym was zachęcić do odwiedzenia St Ives a także Land’s End i Teatr Minack.
Ale pokolei!
ST IVES
Stare miasteczko rybackie leżące na północnym brzegu odwiedziliśmy w piątkowy słoneczny poranek. Tym razem zostawiliśmy samochód gdzieś wysoko nad miastem i idąc w kierunku portu trafiliśmy na punkt widokowy skąd rozpościera się chyba najlepszy widok na port rybacki i starą część miasta.
Widać stąd ciekawy kształt miasteczka. Brzegi półwyspu z ciasno upakowanymi domkami oblewa z trzech stron ocean Atlantycki. Część lądu wystająca głębiej w morze jest znana jako wyspa Pendinas. Na szczycie wyspy znajduje się starożytna kaplica św. Mikołaja.

Miasteczko jest usytuowane na wzgórzu a kręte wąskie uliczki wzdłuż których stoją dawne bielone domki rybackie w większości kończą się na nadbrzeżu portowym. St Ives jest popularne wśród trustów z kraju i zagranicy i w szczycie sezonu może być zatłoczone.
Być może największym bogactwem St Ives jest szereg pięknych piaszczystych plaż otaczających miasto. Na wschodnim wybrzeżu wyspy znajduje się plaża Porthgwidden, plaża Porthmeor jest jedna z głównych plaż surfingowych w okolicy. Przy portowej plaży wypoczywają na wypożyczonych leżakach turyści. Jest też w okolicy plaża Porthminster oraz długa piaszczysta plaża w zatoce Carbis Bay, wszystkie one charakteryzuje głęboko błękitny, turkusowy kolor wody i wybitna czystość. W Kornwalii można zapomnieć o codziennych sprawach i naprawdę odpocząć, poczuć się jak na tropikalnych wakacjach nie ruszając się z kraju.
St Ives naprawdę przyciąga swoja niewymuszoną elegancją pięknego portu i otaczających go domków, obietnicą wypoczynku na słonecznych plażach o złotym piasku, oraz smakołykami które choć do kupienia w całej Kornwalii tu jakoś szczególnie kuszą.
Będąc w Kornwalii nie można nie zakochać się w Cornish Pasty – pieczonym pierogu składającym się z ciasta i nadzienia tradycyjnie warzywno (ziemniaki, marchew, pasternak i brukiew) – wołowego ale mającego też wiele odmian np.pasty z wędzoną makrelą.
Cornish Pasty to potrawa znana w całej Anglii ale pochodzącą właśnie z Kornwalii. Historia pierożka sięga XVIII wieku kiedy Kornwalia słynęła z wydobycia cyny. Pierożek był łatwy w przechowywaniu i dostarczał wszystkich składników pokarmowych szczelnie zamkniętych w pieczonym cieście. Jadany był głownie przez górników którzy zjadali jedynie środek a fantazyjnie zawinięte brzegi, odrywali i wyrzucali za siebie dla tzw “Knockers” (Pukaczy); duchów kopalni cyny. Tak naprawdę górnicy zjadali tylko środek, niedotknięty ręką dzięki czemu unikali zatrucia arszenikiem który mogli przenieść przypadkowo z dłoni na brzegi pierożka.
Jedynie pierożki wyprodukowane w Kornwalii mogą nazywać się Cornish Pasty. Podobne produkty możemy kupić np. w Tesco jednak te świeżo pieczone wprost z piekarni w Kornwalii są nieporównywalnie lepsze.
St Ives kojarzy się z luksusem, z jego muzeum sztuki nowoczesnej Tate St Ives i muzeum Barbary Hepworth; sprawia wrażenie jakby chciało ugościć jedynie jednostki wybitne ale już po chwili; wiemy ze jest to miasteczko dla każdego kto docenia jego piękno.
LAND’S END
Pół godziny jazdy samochodem dzieli St Ives od Land’s End – przylądka leżącego na południowo – zachodnim krańcu Kornwalii i będącego najbardziej na zachód wysuniętym punktem Anglii. Tu zaczyna się najdłuższa odległość lądowa na wyspie – drugim skrajnym punktem jest szkocka wioska John o’ Groats. Angielskie wyrażenie from Land’s End to John o’Groats oznacza „jak Wyspa długa i szeroka”.
Jedyne miejsce by zaparkować samochód to spory parking przed brama którą oznaczono wejście na teren przylądka. Parking jest drogi bo cena to 6 funtów ale płacimy za cały dzień. Za brama znajdziecie mnóstwo budek z jedzeniem i kilka innych atrakcji skierowanych głownie do dzieci. Niestety całość nie sprawia miłego wrażenia. Komercja dotarła nawet na” koniec Anglii” i próbuje wycisnąć z tego romantycznego miejsca każdy „grosz” a raczej funt.
Kiedy miniemy hotel, kawiarnie i park rozrywki zobaczymy przepiękny krajobraz wysokich postrzępionych klifów, porośniętych łąkami. Koniecznie zatrzymajcie się przy drogowskazie będącym już ikoną Land’s End. Za odpowiednią opłatą drogowskaz zostanie ustawiony tak by wskazywał wybrany przez was kierunek i odległość do tego miejsca (lub tak jak ja możecie zrobić sobie zdjęcie przed barierką za darmo 🙂 )
Wysokość klifu, na którym znajduje się większość zabudowań Land’s End, wynosi ok. 60 metrów. Obszar ten jest częścią wybrzeża kanału La Manche i zachodnią granicą zatoki Mount’s Bay. Land’s End zbudowany jest w całości ze skał granitowych ale jego podłoże podlega erozji wietrznej i działaniu wody morskiej. Granit zawiera domieszki metali, co doprowadziło do powstania unikatowych w skali świata minerałów; w okolicy Land’s End odkryto ich 71 z czego 12 występuje jedynie tutaj. W czasach historycznych w okolicach Land’s End wydobywano cynę i miedź. Granit i związki metali spowodowały, że roślinność Land’s End nie jest obfita, a sam przylądek jest bezleśny; dominują wrzosowiska, wśród których znajdują się rzadkie mchy i porosty. Land’s End i przylegające tereny znajduje się w obrębie obszaru chronionego.
Historia masowych odwiedzin Land’s End sięga XIX w., kiedy podróżowano do tego miejsca konno. Zwykle podróż kończyła się w pubie The First and Last Inn. Pierwsze murowane budynki wzniesiono w połowie XIX w., kiedy to na miejscu niewielkiego budynku powstał hotel Penwith House. Ruch turystyczny zwiększył się po oddaniu do użytku linii kolejowej do Penzance.

W 1795 r. w morzu, w odległości ok. mili od Land’s End postawiono latarnię morską Longships o wysokości 35 m (widoczną w tle na zdjęciach).
W pogodny dzień na horyzoncie widać zarysy Wysp Isle of Scilly, ponoć przepięknych. Może kiedyś wrócimy do Kornwalii i wtedy czarterowy samolot zabierze nas na wyspy z lokalnego lotniska.
Według legend kornwalijskich, w pobliżu Land’s End leży zatopiona kraina Lyonesse, brytyjski odpowiednik Atlantydy, łączony tradycyjnie z legendą o królu Arturze. Przy odpowiedniej pogodzie z oceanu mają się wyłaniać wieże kościołów a z morza dobiegają dźwięki dzwonów.
PORTHCURNO
Wioska Porthcurno oddalona od Land’s End o 15 minut jazdy samochodem słynie ze swego muzeum telegrafu którego jednak nie udało nam się odwiedzić, za to przy plaży stoi niepozorny budynek od którego wychodzi i ginie w trawie gruby kabel. Okazało się że jest to kabel telegrafu który w 1870 roku położono pod plażą i dnem morza i połączono w ten sposób Indie z Wielką Brytanią. Używając elektryczności i alfabetu Morsa nadawano wiadomości które potrzebowały kilka minut na dotarcie na drugi koniec świata. Tak zaczęła się rola Porthcurno jako centrum globalnej komunikacji. Nawet 14 kabli biegło od tego właśnie budynku połączonych ze stacja telegraficzna będącą teraz częścią muzeum. Jeśli chcecie odwiedzić muzeum to na stronie muzeum https://telegraphmuseum.org znajdziecie godziny otwarcia i cenę biletów.
Popołudnie spędzone na plaży Porthcurno z pewnością zainteresuję tych z was którzy lubią trochę poleniuchować. Plaża jest przepięknie położona między wysokimi wychodzącymi w morze klifami, z czystym piaskiem i przejrzystą turkusową choć zimną wodą jest wspaniałym miejscem na spędzenie słonecznego popołudnia.
Zanim jednak oddaliśmy się plażowemu lenistwu zwiedziliśmy teatr znajdujący się na szczycie jednego z klifów otaczających plaże.
Teatr Minack a w języku kornwalijskim Gwaryjy Minack co oznacza kamienne albo skaliste miejsce jest teatrem niezwykłym gdyż wykutym w skale, pod opadającym klifem. Amfiteatr bo tym właściwie jest znajduje się w pobliżu miejscowości Porthcurno. Teatr wymyśliła, sfinansowała, a także w dużej mierze własnoręcznie zbudowała w latach 30. XX w. Rowena Cade, aktorka teatralna.
Inspiracją do powstania teatru była sztuka Williama Szekspira “Sen Nocy Letniej” wystawiana przez miejscowych aktorów na pobliskiej łące w 1929 roku. Kolejnym pomysłem na przedstawienie miała być sztuka “Burza”. Cade zaproponowała, by sceną dla niej była część jej posesji nad morzem. Panna Cade i jej ogrodnik, Billy Rawlings, wykonali taras i siedzenia, ciągnąc potrzebne materiały z domu lub w górę krętą ścieżką z plaży poniżej. Sztuka została wystawiona po raz pierwszy w 1932 roku na tle morza i była olbrzymim sukcesem. Panna Cade postanowiła ulepszyć teatr, pracując w ciągu zimowych miesięcy każdego roku przez całe życie (z pomocą Billy’ego Rawlingsa i Charlesa Angove’a), aby inni aktorzy mogli występować w teatrze każdego lata. W 1955 roku teatr został rozbudowany o nowe garderoby, a w 1976 roku został zarejestrowany jako organizacja charytatywna. Rowena Cade zmarła 26 Marca 1983, w wieku 89 lat ale jej dzieło pozostało i nadal zachwyca turystów; tych którzy przychodzą by go zobaczyć liczonych w tysiącach i takich jak my dla których obejrzenie sztuki teatralnej przedstawionej w takim miejscu jest przeżyciem nie z tej ziemi.
Widok z teatru jest zachwycający, błękitne morze, nagie klify porośnięte tylko zieloną trawą a w dodatku piękna, czysta plaża u podnóży klifu, czego można chcieć więcej ? … ano jest coś – wieczorny spektakl w teatrze Minack. Tymczasem idziemy trochę poleniuchować na plaży.
Do teatru Minack dojedziecie bez większego problemu, przed nim znajduje się duży parking (dla gości teatru jest bezpłatny). Tetr jest otwarty przez całe lato i regularnie odbywają się tu przedstawienia na wolnym powietrzu. Warto za niewielką opłatą wejść na jego teren i zobaczyć to niezwykłe miejsce, a jeśli kupicie bilet na spektakl na teren teatru w dniu spektaklu wejdziecie bezpłatnie.
Jeśli jesteście zainteresowani teatrem to na stronie https://www.minack.com/ znajdziecie godziny otwarcia dla tych którzy chcieliby wejść na teren teatru, oraz obecnie wystawiane sztuki i ceny. W okresie zimowym niewiele się dzieje ale teatr jest nadal otwarty dla zwiedzających.
O godzinie 20.00 prosto z plaży ale przebrani w bardziej odpowiedni strój zameldowaliśmy się przy wejściu do teatru, bilety na komedie Czechowa “Wiśniowy Sad” zakupiliśmy wcześniej (przez stronę internetową teatru) więc już po chwili bosa (cóż za dekadencja :)) pani z obsługi wskazała nam nasze miejsce. Siedzieliśmy w górnych rzędach ale niczemu to nie przeszkadzało, na kamiennych stopniach będących zarazem siedzeniami mieliśmy dużo miejsca (warto wziąć ze sobą koc i ciepłą kurtkę bo wieczory bywają zimne nawet w lecie).
Zaczyna się sztuka, aktorzy proszą żeby ich nie nagrywać więc robimy tylko jedno zdjęcie, wykonane po zmroku które jednak nie oddaje tego jak wspaniałym przeżyciem jest ten teatr. Między kwestiami wypowiadanymi przez aktorów słychać szum fal rozbijających się o klify, czasem jakaś mewa zakwili i aż trudno skupić się na sztuce gdy wokół trwa inny spektakl – spektakl przyrody; zachód słońca gdy wszystko wokół cichnie i robi się niezwykle spokojnie. Po zmroku jednak już nic nie rozprasza naszej uwagi i możemy skupić się na wspaniałej grze aktorskiej.
Ten dzień naszej podróży był bardzo dłuuuugi i równie wspaniały. St Ives i Land’s End nas zauroczyły a teatr pozostawił wrażenia na wspomnienie których do dziś się uśmiechamy. Myśl że to jeszcze nie koniec kornwalijskiej przygody tak nas nakręciła że pomimo zmęczenia nie chcieliśmy wcale wracać do namiotu, choć przedstawienie skończyło się około północy😊.