Mam nadzieje że zwiedzanie ogrodów ze mną jako wirtualnym przewodnikiem jeszcze was nie znudziło bo dziś chciałabym napisać o kolejnych i zarazem ostatnich przez nas odwiedzonych perłach przyrodniczych Kornwalii.
Dwa wspaniałe ogrody Trebah i Glendurgan leżą obok siebie, na południowym wybrzeżu półwyspu kornwalijskiego nad rzeką Helford, w jej końcowym biegu, w pobliżu jej ujścia do morza Celtyckiego które zresztą stanowi nieodłączny fragment obu ogrodów. Bliskość kanału La Manche i położenie w dolinie sprawiły, że w tych potężnych parkach ogrodowych obok rodzimych gatunków rosną rośliny tropikalne i subtropikalne m.in. palmy, cedry i bambusy, a spacerując wśród drzew i gigantycznych paproci trzeba przypominać sobie co jakiś czas że nadal jesteśmy w Anglii.
Jak mówią Anglicy, nie wolno obrażać się na deszcz , trzeba tylko zawsze być na niego przygotowanym, zdążyliśmy się już przyzwyczaić do kapryśnej aury więc pomimo załamania pogody nie zrezygnowaliśmy z naszych planów. Pomimo deszczu temperatura utrzymywała się na wysokim poziomie, dzięki czemu czuliśmy się jak w tropikach w porze monsunowej, co bardzo pasowało do otaczającej nas roślinności.
Ogrody Trebah
Trebah z kornwalijskiego Tre Worabo, czyli farma Gorabo to subtropikalny ogród o powierzchni 110 000 m2. Historia ogrodu zaczyna się w 1831 roku gdy został zakupiony przez rodzinę Fox, która stworzyła też sąsiedni ogród Glendurgan. Charles Fox, bogaty kwakier zajmujący się miedzy innymi spedycją, mający udziały w odlewni i kopalni cyny, kupił teren i zapoczątkował ogród wytyczając ścieżki. Zasadził wiele drzew, które nadal tutaj rosną. Trebah początkowo był ogrodem otwartym, pełnił funkcje parku w którym odbywały się rożnego rodzaju zabawy. Po śmierci Fox’a ogrodem opiekowała się jego córka. Był to złoty okres w historii Trebah. Główne ścieżki zasypano żwirem z wybrzeża, pojawiły się jeziorka oraz zasadzono setki roślin z całego świata.
W 1907 ogród kupili przez Charles Hawkins i Alice Hext. Po śmierci Charlesa, 10 lat później, ogród przejęła Alice i opiekowała się nim aż do wybuchu II wojny światowej. Za jej czasów na plaży pojawił się hangar dla łodzi a w utworzonym na dole ogrodu jeziorku pływały różowe flamingi, zasadzono również mnóstwo nowych roślin. Alice często otwierała ogród organizując festyny i inne imprezy, a nawet gościła Edwarda VIII i Wallis Simpson. Po jej śmierci ogród podupadał, posiadłość Trebah została podzielona i sprzedana.
Podczas II wojny światowej Trebah wykorzystywano do celów wojskowych, plaże zabetonowano a budynki wysadzono. To z plaży Polgwidden u podnóża ogrodu rozpoczął się atak na plażę Omaha w Normandii. W tym czasie zaledwie kilku ogrodników dbało o utrzymanie ogrodu. Później ogród przechodził z rąk do rąk między innymi został kupiony przez Freddieg’o Forda.
Ogród założono w dolinie której zbocza łagodnie opadają ku prywatnej ogrodowej plaży. Dno doliny ciągnącej się przez środek ogrodu wypełnia jezioro którego brzegi porastają niebieskie i białe Hortensje.
Najpiękniejszy widok na ogród rozciąga się z jego końca, tuż przy plaży na którą przechodzimy przez mur schodkami. Widzimy jezioro przez które przerzucono romantyczny mostek a na szczycie doliny stoi dom niegdysiejszy właścicieli ogrodu.
Jednym z kolejnych właścicieli był Donald Healey, projektant samochodów i silników mechanicznych który zbudował tu pierwszy z trzech prototypów Rolls Royce. Healey odnowił ogród, ale nie będąc w stanie zajmować się tak dużym terenem sprzedał go. W końcu w 1981 roku, starsi państwo Tony i Eira Hibbert kupili Trebah na swoje 64 urodziny. Rozpoczęli proces restauracji ogrodu. Nie wiedzieli wtedy że ich decyzja jest początkiem przygody trwającej 24 lata a Major Hibbert napisze później że ogród dał im najszczęśliwsze 24 lata życia i gdyby nie podjęli się tego wyzwania już dawno umarli by z powodu zatrucia Ginem i nudy :). Ogród został otwarty w 1987 roku, a przed rokiem 1989 liczba odwiedzających wyniosła już 36 000. Rodzina Hibbert przekazała dom i ogród organizacji charytatywnej, która zachowała go w niezmienionej formie dla przyszłych pokoleń.
Tradycyjnie Cornish Tea 🙂
Czas na przerwę w ogrodowej kawiarni, a skoro jesteśmy w Kornwalii to tylko z Cornish Tea, tradycyjnym posiłkiem składającym się z mlecznej herbaty i bułeczek – scones z dżemikiem i specjalnym rodzajem śmietanki, gęstą clotted cream.
Ogrody Glendurgan
Z Trebah sąsiaduję Glendurgan. Romantyczny ogród z krętymi alejkami i specyficznie rozmieszczoną roślinnością zaprojektował i wykonał w latach 20 tych i 30 tych XIX w. Alfred Fox. Przez ponad 100 lat rodzina Fox’ów sprowadzała do ogrodu egzotyczne gatunki roślin. W 1962 r. został on przekazany organizacji National Trust.
Najbardziej charakterystyczna część ogrodu to labirynt z żywopłotu, posadzony na stoku w 1833 r. Otaczające go rośliny tropikalne i chatka kryta słomą stojąca w centrum labiryntu przywodzą na myśl tropikalne wyspy… Fidżi, Bahamy, Hawaje???
Podczas spaceru zwróćcie także uwagę na pochodzący z Ameryki potężny Tulipanowiec. Jedno z dwóch posadzonych przez Alfreda Fox’a w 1830 roku, w początkach istnienia ogrodu, drzewo jest unikatowe z uwagi na swój rozmiar i kształt. W 2009 roku umarło jedno z drzew więc drugie stało się tym wartościowsze. Dzikie okazy dorastają nawet do 60 metrów a ten jest jednym z największych w Europie.
Ogród kończy się nad morzem dawną wioską rybacką Durgan. Obecnie całość należy do National Trust a w wiosce wynajmowane są domki letniskowe. Myślę że mógłby to być fajny pomysł na wakacje? Mieszkać w romantycznym kamiennym domku na morzem w potężnym ogrodzie 🙂
Helford Passage
Z Durgan kilku kilometrowa trasa wiedzie do Helford Passage, pięknie położonego w estuarium rzeki Helford. Niestety pogoda uniemożliwiła nam spacer szlakiem do Helford Passage, bo rozlało się na dobre. Jednak niezrażeni postanowiliśmy kontynuować wycieczkę i ruszyliśmy w kierunku wioski samochodem. Przejechanie trasy zajęło nam zaledwie kilkanaście minut gdybyście jednak chcieli dojść do Helford Passage szlakiem z Durgan to spacer potrwa około godziny. Do wioski leżącej na drugim brzegu (Helford) pływa z Helford Passage wodna taksówka więc niezrażeni deszczem już po chwili siedzieliśmy na jej pokładzie.

Helford passage to właściwie niewielka wioska położona w szerokim estuarium rzeki Helford. Rzeka jest rajem dla ptactwa wodnego a podczas odpływu można chodzić po jej dnie, zbierać kraby i małże. Z brzegu widać miejsce gdzie rzeka wpływa do morza.
Trafiliśmy akurat na odpływ i dzięki temu mogliśmy pochodzić trochę po dnie rzeki. Podczas spaceru spotkaliśmy rybaków którzy właśnie wyładowywali złowione na morzu ryby i inne owoce morza. Większość z nich trafiło potem na stoły londyńskich restauracji.
Gdyby nie pogoda spędzilibyśmy tu na pewno więcej czasu bo okolice Helford oferują przyjemne ponoć szlaki spacerowe, jednak z uwagi na wszędobylską wilgoć na tym zakończyliśmy wycieczkę z radością myśląc o kolejnym dniu w którym miało powrócić do na słońce.
Mam nadzieje ze jeśli odwiedzicie te ciekawe miejsca, będziecie mieli lepszą pogodę. Dajcie znać jak wam się podobało.